Berlin z góry
Berlin z góry oglądany. Od 2015 roku najwyższym szczytem Berlina jest wzgórze Arkenberge z oszałamiającą wysokością 120,7 m n.p.m. Liczba mnoga w nazwie pochodzi jeszcze z czasów, gdy rzeczywiście był to mały „łańcuch górski” naturalnego pochodzenia, który od lat 80. ubiegłego wieku zaczęto zasypywać gruzem budowlanym. W chwili obecnej wzgórze jest dostępne publicznie, a szczyt wyznacza głaz polodowcowy. Moje plany zdobycia szczytu pokrzyżowała pandemia 2020, zatem na relację z pierwszej ręki trzeba jeszcze trochę zaczekać. Mogę za to polecić kilka zdjęć z drona ukazujących wzgórze oraz panoramę miasta na stronie www.nils-snake.de
Na terenie miasta znajdziemy więcej wzgórz. Zdetronizowany Teufelsberg (120 m n.p.m.) to sztucznie usypana góra z gruzu wywożonego po zakończeniu działań wojennych. Na teren dawnej amerykańskiej stacji szpiegowsko-nadawczej można wejść po zakupie biletu (8€). Ja jednak poleciłabym tutaj położony obok naturalny taras widokowy, to jest plateau Drachenberg (99 m n.p.m.), mój ulubiony zresztą.
Wiele wzniesień w mieście jest atrakcyjnych na małe wędrówki, ale niestety widok z nich jest czasem ograniczony. Często jest to jedynie prześwit między drzewami lub widok w stronę osiedli, a nie centrum miasta. Poniżej starałam się wybrać kilka propozycji, z których można co nieco zobaczyć. Na wszystkie wymienione wzgórza wstęp jest bezpłatny i przeważnie nieograniczony.
1. Drachenberg
Drachenberg jest dla mnie absolutnym numerem jeden, jeśli chodzi o wycieczkę na wzgórza Berlina. To nieco niższy sąsiad bardziej znanego szczytu Teufelsberg, położonego w lasach Grunewald. W przeciwieństwie do niego, szczyt nie jest zalesiony i stąd chętnie wykorzystywany na sesje fotograficzne, pikniki i romantyczne wieczory o zachodzie słońca.
Moja pierwsza wizyta na Drachenberg była raczej przypadkowa. Wieki temu udałam się ze znajomymi na dzikiego Sylwestra, „gdzieś po zachodniej stronie miasta”. Ponieważ wcześniej zwiedziłam już (również na dziko) stację szpiegowską na Teufelsberg, wiedziałam jedynie, że jesteśmy gdzieś na pobliskiej łące. Nocny widok na Berlin był zacny i większość obiecywała sobie spektakularnego pokazu fajerwerków. Niestety, tuż przed północą, nasze własne odpalone sztuczne ognie spowiły nas w kłębach dymu i tyle było widać. Jeśli dodać do tego nielegalne ogniska i równie zakazane puszczanie chińskich lampionów, wieczór i tak był pełen wrażeń.
Po jakimś czasie wróciłam na Drachenberg i od tamtej pory chętnie zabierałam tam rodzinę i znajomych. Gości nigdy mi się nie udało, gdyż za daleko i za dużo czasu zabrałby wspólny dojazd. Właściwie to można było śmiało im polecić samodzielna wyprawę. Niestety, Drachenberg okazuje się dla większości celem na trzecią lub czwartą berlińską wyprawę, bo niemal zawsze wygrywa Wieża Telewizyjna lub kopuła Reichstagu. Wielka szkoda.
Jak się dostać na to wzgórze?
Drachenberg to umowna nazwa od puszczanych na wzgórzu latawców (niem. der Drachen). Czasem określana jest jako Kleiner Teufelsberg i często łączona ze swoim wyższym sąsiadem. Ale oba szczyty funkcjonują odrębnie i by wejść na ten drugi, należy najpierw „zejść w doliny”. Po otwarciu zabudowań na Teufelsberg dla zwiedzających, opłaca się zrobić całodniową wycieczkę w te rejony. Będzie to na pewno coś spoza standardowego zwiedzania Berlina.
By dotrzeć na Drachenberg komunikacją miejską, najlepiej skorzystać z kolejki miejskiej S3, S5 lub S9 i wysiąść na stacji S Heerstraße. Od głównej ulicy odchodzi asfaltowa droga w las, Teufelseestraße. Wzdłuż niej idziemy około pół kilometra, aż skończą się zabudowania i po prawej stronie zobaczymy parking. Za nim znajdziemy leśne ścieżki prowadzące w górę i tego należy się trzymać. Cały czas w górę.
Obie góry zasługują na odrębne teksty, więc takie wkrótce się tutaj ukażą. Śledź nowości na FB Przewodnik po Berlinie na weekend.
2. Ahrensfelder Berge
Berlin z góry nie zawsze oznacza przejrzyście i z widokami jak na dłoni. Przy niewysokich wzgórzach to raczej częściowa i dość odległa panorama miasta. Tą propozycję kieruję do tych, którzy już pooglądali miasto z klasycznych punktów widokowych i szukają czegoś nowego. Dodatkowo skłonni są poświęcić część dnia na dojazd do peryferyjnych dzielnic miasta. Lub nocują w okolicy.
Okazją do wdrapania się na Ahrensfelder Berge (114 m n.p.m.) były moje częste noclegi w dzielnicy Marzahn-Hellersdorf. Wśród Berlińczyków uchodzi ona jako typowe zbiorowisko blokowisk, ale kryje w sobie wiele ciekawych zaułków i przykładów modelowej enerdowskiej architektury. A tak nawiasem mówiąc, zaczyna się już i o nich pisać przewodniki i układać trasy zwiedzania.
Swego czasu wzgórze było naturalnym niewielkim wzniesieniem i dopiero w drugiej połowie XX wieku zaczęto jest zasypywać odpadami budowlanymi pochodzącymi właśnie z budowy nowych osiedli. Nazwa góry pochodzi od miejscowości Ahrensfelde. Graniczy ona z Berlinem, a administracyjnie przynależy już do Brandenburgii.
Nawet w sezonie nie spotkamy tu dużo ludzi. Górę i zielone tereny wokół niej wykorzystują głównie mieszkańcy. Zainteresowanie kradną tu bowiem niedaleko położone Ogrody Świata i góra Kienberg. O niej w kolejnym punkcie.
3. Kienberg
Podobnie jak dwie poprzednie góry, Kienberg został dosypany z gruzu budowlanego. W latach 60. ubiegłego wieku osiągnął wysokość 102 metrów n.p.m. Można wejść pieszo (bez opłat) lub wjechać kolejką linową (odpłatnie).
Tak Berlin ma kolejkę linową. Z kabinami, jak w prawdziwych górach. Dorobił się jej tuż przed Międzynarodową Wystawą Ogrodniczą w 2017 roku (IGA 2017). Po wystawie były dyskusje o demontażu, ostatecznie zdecydowano się zostawić kolejkę co najmniej do 2033 roku. Liczy sobie ona 1,5 kilometra, ma trzy stacje i można zrobić przerwę na środkowej. Akurat na podziwianie widoków.
Na wzgórzu znajduje się nowo wybudowany taras widokowy z niewielką kawiarnią. Wstęp jest bezpłatny, w zimie otwarty od 7.30 do 19.30, latem od wschodu do zachodu słońca. Możliwe czasowe zamknięcia przy niekorzystanej pogodzie. Widok ogranicza się głównie do wschodnich dzielnic Berlina. Ja, jak widać na poniższych zdjęciach, nie miałam szczęścia do pogody, kiedy zdecydowałam się odwiedzić Ogrody Świata podczas wspomnianej wystawy.
Wizytę najlepiej połączyć z pobliskimi Ogrodami Świata.
Hellersdorfer Str. 159, 12619 Berlin, Ogrody Świata
4. Kreuzberg
Czas wrócić do śródmieścia, bo i tu jest kilka wzgórz. Dla odmiany przedstawiam naturalne wzniesienie, które było wzmiankowane już pod koniec XIII wieku! Kreuzberg (66 m n.p.m.) nadał nazwę późniejszemu osiedlu, dzisiaj części dzielnicy Friedrichshain-Kreuzberg. Przez wieki południowe zbocza porastały winnice. Jako cel wypraw za miasto góra stała się znana po wzniesieniu narodowego pomnika w 1821 roku. Zaprojektował go Karol Fryderyk Schinkel, i początkowe jego zamysły były znacznie okazalsze. W miarę postępującej zabudowy przedmieść, pomnik podwyższono o kilka metrów, stawiając go na postumencie.
Pod koniec XIX wieku, u stóp góry założono Park Wiktorii i wykonano coś niebywałego, jak na te okolice: sztuczny wodospad o wysokości 24 metrów. Wzorowany jest podobno na Wodospadzie Kamieńczyka w Szklarskiej Porębie.
Wyprawa na Kreuzberg to właściwie spacer po rozległym parku, w którym wiosną i latem chętnie piknikują rodziny i grupy znajomych. Widok z góry jest nieco ograniczony przez drzewa i rozciąga się niewiele powyżej dachów kamienic. Ale jest to ciekawe, historyczne miejsce, jak zresztą cała dzielnica. To pomysł na pół dnia, jeśli chcemy jeszcze zahaczyć o jakąś restauracje w pobliżu. A na pewno chcemy, bo tylu ciekawych lokali czy kultowych imbissów nie znajdziemy nigdzie indziej w Berlinie.
5. Humboldthöhe
Wzgórze Humboldta usypano po drugiej wojnie światowej na częściowo wysadzonym schronie (tzw. flakturm). Jak widać na zdjęciu poniżej część od północy została zachowana, gdyż obawiano się uszkodzenia przechodzących poniżej linii kolejowych. Nazwa wzgórza pochodzi od przyległego parku, który powstał jeszcze w XIX wieku, na 100. urodziny Aleksandra von Humboldt.
Wzgórze nie jest wysokie (flakturm miał 40 metrów wysokości), liczy sobie 84,5 m n.p.m. Na tarasy wiodą dwie ścieżki, jedna ostro po 164 schodach w górę, druga ma okrężny i łagodny przebieg. Po samych tarasach chodzi się trochę jak w labiryncie, są ich dwa poziomy. Na jednym z nich, w szóstą rocznicę budowy muru berlińskiego, ustawiono Pomnik dla Jedności Niemiec. A że były to czasy jeszcze zrozumiałych pomników, to łatwo się domyślić symboliki jego elementów.
Panorama jest ciekawa. Niczym nie zakłócone są widoki na północne dzielnice Berlina. Na południe, czyli w stronę śródmieścia też dojrzymy charakterystyczne budowle. Jedynie południowy-wschód jest zasłonięty nieco przez drzewa. Mimo wszystko ciekawa i bezpłatna perspektywa.
I jeszcze wypada o nich wspomnieć: w podziemiach, na pobliskiej stacji U-Bahn Gesundbrunnen ma swoją siedzibę organizacja Berliner Unterwelten. To dzięki tym fascynatom można dzisiaj zwiedzać wnętrza bunkra (i góry zarazem). W ofercie mają kilka propozycji, niestety przeważnie wszystkie są po niemiecku (kilka po angielsku). Jeśli kogoś interesuje podziemny, tajemniczy świat Berlina, powinien koniecznie zajrzeć na ich stronę.
Oczywiście Berlin ma znacznie więcej wzgórz i większość polecam na luźne spacery bez specjalnych oczekiwań. Na pewno pozwolą one odkryć zupełnie inne oblicze stolicy Niemiec, która kojarzy się raczej z zatłoczonym, zabudowanym śródmieściem.